Dziś pod kołdrą baraszkuję z biofizyką - temat ćwiczenia interesujący i życiowy - układ krwionośny, a w tym lepkość krwi, przepływ krwi w naczyniach i pomiary ciśnienia tętniczego. Jak już skończę biofizykę, zabieram się za anatomię - za gałęzie nerwów rdzeniowych i splotu ramiennego. A jak nie, to jutro przed ćwiczeniami jest jeszcze sporo czasu i spokojnie to ogarnę.
[M. o biofizyce] - To jest chore. To jest chore. Chore to jest. Chore. Chore. No chore to jest!A ja się cieszę, bo póki co mam chyba najbardziej ludzki temat ćwiczenia z naszej kompanii.
[Teraz wbija Ł. i odpala tonem zbitego psa] - Ja już nie moooogęęę...
[M. o nauce na biofizykę] - To nie ma sensu czy się uczysz czy nie. I tak wszystko zależy od tego, czy asystent zechce cię zaliczyć.
U mnie nikomu na szczęście nawet przez myśli nie przejdzie hasło, że asystent 'chce go zaliczyć', bo Ci ludzie wyglądają...dość odmiennie :P
OdpowiedzUsuń