19 maja 2014

A co Ty zrobisz?

Całe liceum leciałem na trójach i dwójach. I rzeczywiście, zdobywane oceny były odzwierciedlemiem mojej wiedzy - ogarniałem tyle, ile było ostatnio dni bez ulewy (czyt. mało). Same sprawdziany to telefon pod ławką i wikipedia zżerająca pakiet internetowy. Jeśli odpowiedzi nie pokrywały się słowo w słowo z tym, co dyktowano na zajęciach, dostawałem maksymalnie połowę punktów za zadanie. Czyli zawsze.

Zajęcia biologii sensu miały dla mnie tyle, ile ma go teraz dziewiczy wąsik u młodych Tajwanów. Gdzieś tam istnieje, ale staram się to omijać z daleka. Po miesiącu czy dwóch zrezygnowałem z prowadzenia zeszytu, a po pół roku z udzielania się na lekcjach w ogóle. Aktywność na tych konkretnych zajęciach była dla mnie kompletnie bezcelowa. Olałem sprawę i przestawiłem się na inne czynności. Preferowałem jedzenie kanapek pod ławką, marzenia senne i czytanie czegokolwiek.

Zamiast próbować zdobywać piątki, plusy i pochwały, usiądź na chwilę i zastanów się po co to wszystko. Czy robisz to dla siebie, wiedząc czym zaowocuje wysiłek, co chcesz osiągnąć i w którą stronę zmierzasz? Jeśli tak, gratulacje! Wtedy nie ma opierdalania się, robisz wszystko co w twojej mocy i jeszcze więcej. Na koniec zadziwiając siebie samego. Tak było z maturą.

Czy może nie chcesz zawieść rodziców lub nauczycieli, boisz się ich gniewu albo chcesz by byli z ciebie dumni? Uczysz się dla siebie czy dla innych? Tekst, który wiele razy wleciał jednym uchem i szybko wyleciał drugim. Tak szybko, że nie starczyło czasu by się nad nim zastanowić. Tak było przed szkołą średnią.

Czy cofając się w przeszłość uczyłbym się więcej? Nie. Jeśli jednak pada pytanie o zalety uczenia się w liceum, przedstawiłbym jedną, dość istotną. Na pewno uczyłbym się uczyć efektywniej. Anatomia na pierwszym roku studiów medycznych jest pewnego rodzaju testem tej umiejętności. Jeśli na początku widzisz, że oblejesz, zaczynasz eksperymentować. Szukasz róźnych metod, sposobów, trików na polepszenie efektywności w nauce - by było szybciej, więcej i na dłużej. Organizujesz czas, ustalasz priorytety. Od razu lecisz na głęboką wodę.

Umiem nauczyć się wiele w krótkim czasie z wkuciem i ze zrozumieniem. Działa tylko wtedy, gdy mam na to mało czasu - pod koniec semestru. Odcinam się od świata, zagłebiam się w krainie nauki po czubek głowy wykorzystując każdą chwilę i kierując tam całą uwagę. To potrafię. Matura, pierwsza sesja, druga sesja. Z tą będzie podobnie.

Nie umiem się uczyć systematycznie. Tak naprawdę systematycznie. Zawsze coś poczytam, to tu, to tam. Kolokwium zaliczę i mam spokój. Tylko zrozumienie przychodzi dopiero na koniec, przed egzaminem. Dopiero wtedy składam wszystko w logiczną całość. To wyzwanie na najbliższy czas. Tworzyć ogromny obraz, nie wiele rysunków.

Masz dużo czasu do matury i pytasz co począć? Ucz się uczyć. Stawiaj przed sobą wyzwania. Sprawdzian z biologii? Spróbuj nauczyć się go kilka dni przed terminem, wykorzystując 50% czasu poświęcanego dotychczas na naukę. I niech to będzie prawdziwe poznawanie tematu, nie przeczytanie rozdziału i przerywanie nauki co kilka minut. Udało się? Podnoś poprzeczkę jeszcze wyżej.

Skąd masz wiedzieć czy dobrze Ci idzie? Sprawdzaj się sam, stawiaj przed sobą pytania. Pytaj o to, co przeczytałeś na stronie, którą właśnie kończysz. O czym mówił akapit, który przed chwilą przemknął przed twymi oczami? Jeśli miałbyś komuś opowiedzieć o tym, czego właśnie podobno się nauczyłeś, co byś powiedział? Mów, na głos. Niech rodzina wie, że coś nie tak jest z twoją głową.

I pamiętaj o życiu i swojej młodości. Nie płacz, że nie masz czasu, bo na tym etapie oznacza to tylko brak umiejętości jego organizacji. Więcej wolnego już mieć nie będziesz, więc czerp garściami. Ucz się nie tylko szkolnych przedmiotów, odkrywaj nowe. Smakuj kultury. Obejrzyj filmy, które pozostawią refleksje. Przeczytaj książki, które zmienią spojrzenie na świat. Poznaj ludzi, którzy zadziwią historią. Pojedź tam, gdzie Cię nie było. Zrób coś inaczej niż zawsze.

To nic nie kosztuje, tylko trochę młodzieńczej chęci. Daj znać jak Ci poszło.

26 komentarzy:

  1. coaching by eMeS :D

    Widzisz a ja całe życie brnę wbrew tym sugestiom
    Chyba musze odmienić życie ... ale czekaj czekaj tak w sumie to po co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z możliwych opcji, przedstawiam taką, jaka jest wg mnie najlepsza, gdy ktoś pyta "co robić".
      A jak to wygląda u Ciebie, medyczny wojowniku? W jakim wymiarze brniesz przez życie wbrew moim sugestiom? :)

      Usuń
    2. W wymiarze metod nauki, o 180 stopni odwrotne poczytania.
      Brak systematyczności oraz hiperaktywność w czasie zajęć zastępująca późniejsza naukę

      Usuń
    3. Nawet na tych zajęciach bez przekazu merytorycznego? Mam na myśli bezsensowne, czytane prezentacje, od których podręcznik jest o wiele lepszy.

      Usuń
    4. Odnosiłem się głownie do czasów liceum
      Teraz jestem umiarkowanie aktywny chodź staram się, paradoksalnie często na tych mało medycznych ;p

      Usuń
    5. W liceum to byłem nieaktywny :P A te niemedyczne są bardzo ciekawe o ile sam prowadzący chce i umie coś przekazać. Nasz Stasio z komunikacji niestety nie umie. :P

      Usuń
  2. A z chemią było podobnie jak z biologią ? Bo szczerze mówiąc z tym przedmiotem tego sobie nie wyobrażam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chemii miałem bardzo zajaranego tematem nauczyciela, niezrozumianego przez większość, głównie ze względu na jego niekonwencjonalność. Tu umiałem trochę więcej, bo na przestrzeni tych kilku lat coś tam się udzielałem i czasami wiedziałem co mówię, rozumiałem temat. Ale to było baardzo mało w porównaniu z ilością pochłoniętego i zrozumianego materiału przed maturą.

      Usuń
  3. Emes proszę nie przestawaj nigdy pisać :D Zawsze jak czytam nowe (tego typu) notki to dostaję ,,skrzydeł". Bardzo pozytywna energia kipi z tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Dla takich komentarzy warto pisać :)

      Usuń
  4. tak. wszystko tak pieknie brzmi jak mamy przed oczami swoje marzenia.
    ale jak dalekie jest to od rzeczywistosci?
    czytajac ten wpis miałam wrazenie ze czytam o sobie przez pierwsze dwa lata liceum.
    3 rok? czysta walka z czasem i swoim umyslem, myslalam ze pokonalam siebie, ze w koncu odkrylam jak powinnam sie uczyc przy hektolitrach kofeiny , chlonelam ksiazki i wybilam sie przed szereg , poswiecajac znajomych, odnosilam zadowalajace mnie wyniki , bylam zdeterminowana i myslalam ze w rok nadrobilam 3 lata, ze udalo mi sie tego dokonac. nadeszla matura...
    i czar prysl. stres, panika i niekonwencjonalny arkusz.
    marzenia i wiara w siebie prysly jak mydlana banka.final dosc nieoczekiwany.
    dalam z siebie wszystko przed matura, a to wciaz bylo za malo.
    tylko jak sie podniesc i znow uwierzyc w siebie po porazce na ktora pracowalo sie rok? ktora zdefiniowala najblizsze kilka lat w dwie godziny
    ciezka praca to nie wszystko. tak ta jakze zlota mysla zakoncze moj bardzo interesujacy wywod :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę trzymać kciuki jeśli planujesz poprawiać :)

      Usuń
    2. to ja się doczepiam, dokładnie ta sama sytuacja. dwie pierwsze klasy olewactwo w najczystszej formie, ostatni rok ciągłe zakuwanie, trzaskanie arkuszy, wiedzy niby multum a na egzaminie... pustka :) liczę tylko na to, że za rok dadzą jakiś przyjemniejszy arkusz z chemii... w tym roku to chyba nawet papierów nigdzie nie złożę bo to nie ma sensu :D

      Usuń
    3. Wyniki z matur i tak są w większości przypadków przed ostatecznymi terminami zapisów na uniwersytety, więc wtedy zobaczysz jak naprawdę Ci poszło :) Życzę dużo punktów :D

      Usuń
    4. teraz to juz nei wiem nawet co planowac.
      jesli kolejny rok przyniesie to samo?
      przeciez to beda dwa lata z zycia w zasadzie wyrzucone.
      nie wiem czy chce poniesc tak duze ryzyko.
      Dobrze wiedziec ze nie jestem jedyna bo juz zaczynalam sie martwic ze jestem tepakiem.

      Usuń
    5. Zawsze dobrze mieć plan B, może jednak nie medycyna, jeśli nie dasz rady?
      Nie ma się co martwić wiekiem, bo rocznik 93 na naszym roku to mniejszość. Sporo osób siedziało w domu, było na innych studiach czy też dopiero po jakimś czasie zechcieli studiować na lekarskim (rekordzistka wkrótce skończy 50).

      Usuń
    6. Przepraszam, że się tak wtrącam ale chciałabym powiedzieć tylko Kasi, że na pewno te dwa lata nie byłby całkowicie wyrzucone bo przecież jednak to czego się już nauczyłaś jest już dobrym początkiem więc teraz wystarczy tylko dopracować to czego zabrakło w tym roku i będzie dobrze, a poza tym czas poświęcony na naukę nigdy nie jest czasem zmarnowanym i jeżeli czegoś naprawdę chcesz to uważam, że warto do tego dążyć i na pewno warto zaryzykować, nawet jeżeli miałoby to być więcej niż dwa lata, ja tak przynajmniej myślę i uwierz mi da się podnieść po takiej porażce i znowu uwierzyć w siebie, ja w tym roku 3 raz poprawiałam maturę (pod kątem kierunku lekarskiego właśnie) i wiem że jeżeli znowu się nie udało to za rok znowu napiszę. Życzę dużo wytrwałości, nie poddawaj się!
      Pozdrawiam M.

      Usuń
  5. oj tak, dużo pozytywnej energii, aż się taka szczera chęć pojawiła, żeby coś zmienić. jestem dopiero w pierwszej liceum i już nie wyrabiam, więc chyba powinnam wyluzować i mniej się uczyć, bo jak tak dalej pójdzie to do matury nie dotrwam i dam się skusić myślą, że w zawodówce byłoby mi lepiej. jakaś taka ogólna presja na oceny powstała, nawet na te zupełnie nieważne, ludzie tak się tym przejmują, a ja nie umiem się od tego odciąć. z jednej strony bardzo chcę coś zrobić, pojechać gdzieś, zwiedzić Polskę, czytać ciekawe książki, być człowiekiem wszechstronnym i inteligentnym, a nie tylko wyuczonym, po prostu żyć. z drugiej strony widzę, że ja tak nie umiem, nie umiem tego odpuścić. z tego wynika, że chyba jestem typowym kujonem. nie wiem, czasami mnie to przytłacza i mam ochotę wziąć tego całego campbella i porządnie przychrzanić nim sobie w ten pusty łeb, a czasem, jak trafiam na taki wpis to czuję, że to wszystko zależy tylko ode mnie. trzeba będzie się wziąć za jakieś zmiany. dziękuję za ten wpis, bo to naprawdę dodaje energii i pozytywnego spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienić można się zawsze, tylko często nie z dnia na dzień, a małymi krokami przez dłuższy okres.
      Życzę powodzenia w osiąganiu swoich marzeń i celów. I nie myśl, że jesteś skazana na bycie kimś, kim nie chcesz być! Znam to na własnym przykładzie i obrazie zmian na przestrzeni gimnazjum-dziś. Good luck :)

      I naprawdę, serdecznie dziękuję :)

      Usuń
  6. W tym roku koncze 2 liceum, i tez z biologi jade na 2 i 3, ale to i tak lepiej, bo w tamtym polroczu jechalam na 1 i 2. Z chemii nie idzie mi tez najlepiej... Ale wierze, ze moge wszystko, ze nawet pomimo tych ocen ogarne mature. Wiem, ze moze zle, ze tak patrze na to, ale wydaje mi sie, ze ogarniam to, a jak przychodzi sprawdzian to jak czarna magia ;/ od tego roku mam super kobiete od biologi i medycyna stala sie dla mnie czyms do osiagniecia. Tylko, ze jestem strasznym leniem, to co mam do szkoly to schodzi na dalszy plan, uwielbiam czytac, albo ogladac filmy/programy o jakis chorobach to bardziej mnie kreci, niz rosliny ich cykle i jakies plazince, nicienie itp. Boje sie sie tez tego, ze nie bedzie stac mnie na studia. Ksiazki, mieszkanie, zycie (mieszkam w malym miescie, jakies 100 km od Gdanska). To mnie hamuje przed medycyna. A o studiach myslalam w Warszawie :) Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Piszesz, że na speawdzianach kicha. A sprawdzasz czy ogarniasz temat wcześniej, w trakcie nauki?

      - To, że masz super kobiete od biologii wcale nie znaczy, że zdasz śpiewająco maturę. Wszystko zależy od tego jak to wykorzystasz i ile swojej pracy w to włożysz, bo możesz dostać najlepsze materiały i genialnych nauczycieli, ale przy braku chęci - dupa, nie matura.

      - Za mieszkanie: przynajmniej w Lublinie, 550-800 zł już z rachunkami za pokój 1-os. Za miejsce w 2-os 300-400 zł. W akademikach też 300-400 zł za miejsce w 2-os lub 3-os. Życie - 400-500zł, jak dostaniesz trochę mniej to też sobie poradzisz. Książki - drogie, ale często wypożycza się z biblioteki, kupuje używane kseruje czy skanuje wrzucając na tablet, wychodzi o wiele taniej.

      Usuń
  7. Z tym opowiadaniem na głos to prawda. Ostatnio nauczyłam się opowiadać mamie każdą lekcje z biologii, którą jako tako ogarnęłam. Stoję przed nią, gestykuluję, macham czym się da i... rozumiem kolejny temat. Także taka moja rada do tego wszystkiego: jak to ma wam pomóc to machajcie rękami, niech zeszyty latają po pokoju, jednym słowem nie patrzcie na straty! Liczy się efekt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden kumpel miał zwyczaj chodzenia w kółko po pokoju w trakcie nauki. Gdy podsypiał - zaczynał skakać :)

      Usuń
  8. Notki tego typu serio zachęcają żeby się nad tym zastanowić i wedle własnych potrzeb wziąć się (lub nie) do roboty :) Oby więcej takich notek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Z pewnością jeszcze kilka się pojawi.

      Usuń
  9. Jestem teraz w maturalnej. Zawsze starałam się uczyć systematycznie, ale teraz zaczynam wariować i przy powtórkach widzę jak dużo wyleciało mi już z głowy. Panikuję okropnie, wszyscy wokół mają mnie dość. Myślę, że Twój wpis pomoże i mnie, i mojemu otoczeniu. Dodałeś mi skrzydeł, można, da się :D Dziękuję serdecznie!

    OdpowiedzUsuń