Egzamin numer jeden na naszych studiach i zarazem jedyny w tym semestrze. Część praktyczna i teoretyczna.
Praktyka to 10 preparatów do rozpoznania w tym jeden elektronogram. Nie sprawiła mi trudności, chociaż zaskoczyła w jednym. Siedząc i kończąc rozpoznawanie zacząłem już pakować manatki do koperty razem z odpowiedziami, gdy siedząc obok mnie kolega Ł. marudził sam do siebie patrząc na elektornogram: "No co to jest! Co to ma być?" Wtedy podchodzi do nas asystentka prosząc o oddanie kopert mówiąc, że skończyliśmy już, bo rozmawialiśmy. Monolog = dialog :) To nic, bo i tak już wszystko miałem uzupełnione - nie sprawiło mi to kłopotów. Nie zdali nieliczni.
Teoria pod warunkiem zaliczenia praktycznego. 100 pytań ABCD i 100 minut. Strzelamy :) Prof. katedry jest równocześnie prorektor ds. kształcenia. Widziała co działo się z biologią, pomagała nam, więc i tutaj było widać, że mamy do czynienia z kimś inteligentnym, który potrafi rozmawiać i słuchać studentów. Przed rozpoczęciem egzaminu poprosiła o pozbycie się telefonów. Jedna osoba wstała, za nią połowa sali. A później na dokładkę zaczął komuś dzwonić budzik :P
Zaliczone przez większość roku, w tym mnie :) I mam wolne do 11.02.
Gratulacje zdania i owocnego błogiego lenistwa! :)
OdpowiedzUsuńDzieki :D
UsuńYeeeee lenistwo jest fajne! :D
OdpowiedzUsuńGratulacje ;)
Również gratuluję
OdpowiedzUsuńWe mnie profesor pozostawiła pewien niesmak metodą weryfikacji obecności na wykładach