Do naszego pokoju docierały ostatnio różne odgłosy z tamtejszych tańców, hulanek, swawoli, a widać zbyt dużo nie było - raptem kilkanaście osób wydzierających się przy Whisky. Przyszliśmy, a na ławeczkach, ku mojemu zaskoczeniu, regularna impreza. "Pośpiewałem" z chłopakami stare, głupie i nam tylko znane, przeboje disco z okresu liceum. Dużo się działo, ale zmyliśmy się koło 23, bo przecież jutro też jest dzień.
Ale to uczucie, gdy wstaje się rano i jest się świadomym, że to jeszcze nie jest poranek sobotni - wspaniałe. Nawet tak wspaniałe, że wieść o oblaniu biochemicznego kolosa razem z połową roku nic nie zdziałała.
Gratulacje :D!
OdpowiedzUsuń