28 sierpnia 2012

Together again

Tym razem umówiliśmy się pod biblioteką na ul. Szkolnej. Zaczęło się od małego ogłoszenia naszego Gliny, żeby się jakoś lekko zgrać z resztą, o ile nie pojechało się do Bułgarii (gdzie wybrała się część rocznika). Skończyło się na 20 osobach - największej liczbie ludzi z roku ze wszystkich dotychczasowych spotkań. Kiedy już się zebraliśmy i wszyscy aktywowali swoje konta w bibliotece, wybraliśmy się do baru / restauracji / knajpy / nie wiem jak to się nazywa - "Kredens". Z Maćkiem i jego Clio (mniejszym od mojego Ferrari, a to już jest trudne do osiągnięcia) oraz Wojtkiem robiącym za GPS (wydawał z siebie komunikat "yyyyyyy", kiedy aktualizował położenie i wpadał w konsternację), reszta w kilku innych autach i pieszo. Na miejscu dołączyła jeszcze nasza Zacna koleżanka i Stępień. Trochę było tego ludu :) Trzeba było poprzestawiać stoliki, a taki pogrom z nas uchodził, że całe pomieszczenie zostało opuszczone przez wszystkich pozostałych klientów (nie licząc jednego seniora).

Poproszę Kredens

Kiedy doszło do zamówienia, nie wiedzieliśmy na co się zdecydować. Kelnerka przychodziła chyba z cztery razy próbując coś od nas wyciągnąć. Co ciekawe w menu mieściła się pozycja "Kredens" - jak to ciekawie brzmi: "Poproszę jeden kredens". Ostatecznie zdecydowaliśmy się na jakąś pizzę, a ja wziąłem ciemne piwo za namową jednej z dziewczyn. Mówiła, że dobre. Pizza dała radę, a piwo było jakieś dziwne, bo nie czułem różnicy między nim a jasnym - a czułem ją, kiedy smakowałem takowego jakiś czas temu w innym lokalu. Pojedliśmy, popiliśmy i dużo gawędziliśmy. Pan Detektyw z Panem Myślącym siedzący obok mnie, tak żywo korzystali z mojej mapy Lublina, że po chwili nie było co z niej zbierać (później podobny los spotkał torbę, która miała też już swoje lata). O dziwo jedna z dziewczyn miała przy sobie taśmę i pozbierała to jakoś do kupy (ciekawe co jeszcze było w jej torebce). Po jakimś czasie skład się nam trochę rozsypał, bo tu ktoś idzie, tam ktoś nie chce siedzieć i idzie, a tam jeszcze ktoś coś musi. I wyszło, że został znany skład plus kilka bonusów w postaci Pauliny, jej sąsiada-hakera (informatyk, nie wiem czemu mówiłem, że wygląda jak urolog), Adama i kilku innych osób.

Piwo

Czymże jest integracja bez piwa? Postanowiliśmy jeszcze poświętować nasze wspólne spotkanie - cel Stokrotka. Przeszliśmy lokal wszerz i wzdłuż, a piwa jak nie było tak nie ma. Wychodzimy i widzimy wielki komunikat o innej lokalizacji działu alkoholi, a widzący nas ochroniarz tylko się uśmiechnął i pokazał gdzie powinniśmy iść. Są napoje, teraz szukamy miejsca. Spotkaliśmy grupkę młodych dziewczyn i pytamy o radę. Odpowiedziały i poprosiły "Kupicie nam piwo?" Nie. Kiedyś sam tak robiłem, a teraz wydaje mi się to dziwne i złe. Jestem stary?

TBV, PKP i inni

Odstawiliśmy Kubę, Wojtka i Adama. Z resztą postanowiliśmy wybrać się do TBV i zobaczyć, czy stoi, jak stoi i czy dobrze stoi. Stoi, i to stoi bardzo dobrze. Poudawaliśmy nawet obcokrajowców z Dubaju i właścicieli budynku, a ja dalej nie wiem czy żulik w to uwierzył czy udawał pijąc zdrowie szefów. Odprowadziliśmy Paulinę i Darka do jej stancji i przy okazji ją zwiedziliśmy. Ciekawie zapowiada się jeden ze współlokatorów - jak tylko weszliśmy: "NIE RUSZAĆ ŻELAZKA, JEST MOJE!". Później nadszedł czas na chwilę rozłąki i razem ze Świerszczem wyruszyliśmy w podróż ku PKP zahaczając o McDonald's. Bus Łukasza wręcz czekał już tylko na niego, a ja ze spokojem ruszyłem na peron i do kas, wiedząc że została mi jeszcze tylko godzina. W szynobusowym pseudoprzedziale napotkałem starszą panią jadącą tylko kilka stacji, ale to wystarczyło, żeby się nagadać na tyle, że już nie wiedziałem co mam (i czy w ogóle powinienem) mówić. Opowiadała o wnuczce po medycynie w trakcie ubiegania się o speckę, o domku nad Białym i o cudownych właściwościach wód tego jeziora. Podobno jak tylko włożyła opuchnięte i schorowane nogi to po chwili wszystkie troski poszły się topić. Sam nigdy tam nie byłem, ale może uda się zebrać trochę znajomych (choćby z kierunku) na domki czy namioty.

Ogólnie wybrałem się, aby zrobić zakupy, a wyszło na to, że nic nie kupiłem (nie licząc jedzenia i piwa).

4 komentarze:

  1. Ja mam za daleko do miasta moich studiów, więc ludzi z roku poznam dopiero w październiku :( dobrze Ci :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był jeden z głównych powodów wybrania UMLub - Poznań i Gdańsk były dla mnie o wiele za daleko.

      Usuń
  2. Czyli Białe jest tym nowym pomysłem? ;>
    I w ogóle skąd przypadało mi miano "zacnej koleżanki", bo rozumiem, że to o mnie mowa? xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) A jakoś Maciek się uczepił ostatnio i tak w sumie mi też zostało, że jesteś Zacna, od tego "zacnego nicku Klima" xD

      Usuń