O 4 rano w kolejce do rejestracji do poradni hematologicznej. Jestem czwarty, zdążyłem. Aż "I am Number Four" przyszedł mi na myśl (trochę kiczowaty film jak dla mnie). Czekając poczytałem trochę blog Kliniczny - jestem już na styczniu 2011 - gorąco polecam wszystkie wpisy. I tak czas upłynął, zarejestrowałem się i wróciłem do domu. Oczywiście nic nie jadłem, bo po co. A może akurat zrobią mi jakieś badania, na które będę musiał być na czczo. I tak czekam do 14, kiedy przychodzi pani hematolog. I tak umieram z głodu, bo lubię sobie, może nie za wiele, ale często, coś zjeść.
Hematolog zdziwiony, a jakże, na co mnie wysyłają do bardziej szczegółowych badań układu krzepnięcia skoro wychylenie ponad normę jest tak nieznaczne. No ale jak robić, to robić. Dostałem skierowanie do szpitala na jednodniówkę i teraz czekam tylko na telefon. Z panią doktor pogadałem sobie też o studiach medycznych i o zawodzie lekarza. Poradziła mi szkolenie się na hematologa, bo ogólnie jest ich mało w naszym kraju. Ostatnio znajomy okulista doradził okulistykę, chirurg - chirurgię, internista - internę. I tak dalej, i tak dalej. Ciekawe - każdy chwali swoje. A myślałem, że będzie całkiem odwrotnie.
Mi z kolei każdy lekarz, którego odwiedzałam szczerze współczuł wybranie tego kierunku. Ale życzyli też powodzenia ;) Zaczynam się bać ;p
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony jeden alergolog wręcz mnie wyśmiał po tym jak odpowiedziałem gdzie idę na studia :)
UsuńOj chyba nie będzie tak źle... Może lubią straszyć ^^.
Usuń