Dostaję wiele wiadomości z prośbami o rady i wskazanie odpowiedniej drogi, strategii, sposobów, aby osiągnąć podobne wyniki maturalne. Postanowiłem zebrać to wszystko w całość i wrzucić tutaj. Wszystkim przyszłym maturzystom życzę powodzenia :)
Biologia
Operon: całe 3 tomy - Podstawowe źródło wiedzy. Inne książki
używałem zwykle kiedy chciałem coś lepiej zrozumieć, a w Operonie opisane to
było nie do końca zrozumiale dla mojego kłębka neuronów. W znanym wszystkim
Vademecum maturalnym mało rzeczy jest dokładnie - można do niego zajrzeć, aby przypomnieć sobie niektóre elementy, ale nie może być traktowany jako "nauczę się z vademecum i będę wszystko umiał(a)". Nie, nie będziesz. WSiP z 1989 r. - Ze względu na dużą objętość rzadko zaglądałem
do z tych książek. Niemniej jednak są bardzo fajnie, logicznie i przystępnie
napisane - trochę wyrastają ponad materiał, ale w sumie dziś nigdy nie wiadomo
co będzie na maturze (kiedyś to były książki :]). WSiP v.2.0 - Głównie człowiek, układy, procesy itp., w systematykę
organizmów raczej się nie zagłębiałem (tylko rysunki i tak z dwa-trzy razy przeczytać
całość), bo jak dla mnie jest napisana gorzej niż w innych książkach. Repetytorium*, Trener* i Ćwiczenia* - PWN. Jest trochę błędów,
ale da się je spokojnie wyłapać. Korzystałem z pierwszego wydania więc jest to do
wybaczenia. Ten komplet był jednym z moich ulubionych materiałów do nauki -
wszystko przejrzyście napisane i przyjemnie się czyta. Zadania z Witowskiego - Nie zrobiłem nawet połowy - wolałem
trzaskać po prostu arkusze, brak czasu wygrał z panem Dariuszem. Dobre rozwiązanie, jeśli chce się
sprawdzić tylko z określonego działu - np. z pasożytów. Zadania "Tydzień po tygodniu do matury" - Polecam.
Przyjemne, podobne do maturalnych, zarówno pytania jak i odpowiedzi.
Arkusze, arkusze, arkusze, arkusze, arkusze, arkusze, arkusze,
arkusze, arkusze, arkusze - wszystkie jakie tylko wpadną w ręce, pod nogi, na
głowę i w spodnie. No, może oprócz większości podstawowych - chociaż i one są
dobrym powtórzeniem np. z człowieka.
Poza tym wszystkim, z pomocą przychodziło ukochane
forum.biolog.pl -
temat z zadaniami
okazał się bardzo pomocny i ukierunkowujący na „maturalne myślenie” -
zdecydowanie polecam. Momentami nawet byłem w pewnym sensie uzależniony od tego wątku i żyłem prawie jak no-life z telefonem w ręku odświeżając stronę co pięć minut lub próbując ogarnąć ponad sześćset stron materiałów :)
Wzajemne odpytywanie się - na GG, w szkole z każdym znajomym z klasy, w domu jeśli macie rodzeństwo doświadczające tej samej przyjemności
zdawania biologii i chemii na maturze.
Internet - Wikipedia, wujek Google, wszelkiej maści
artykuły, fora, zdjęcia, filmy. Od znajomych słyszałem, że
Pyłka Gutowska też jest całkiem
dobra. Na nauczyciela nie miałem co liczyć.
Arkusze najlepiej robić tak, że najpierw ogarniamy trochę
materiału i jeśli czujemy się na siłach, to rozwiązujemy kilka z nich (ja sobie
zapisywałem datę i wynik z danego arkusza). Odpowiedzi sprawdzamy zagłębiając
się jak najbardziej w klucz (tym samym ucząc się schematów oceniania, jakie
błędy są wybaczalne, a jakie skutkują przyznaniem pięknego zera za całe zadanie),
a punkty przyznajemy bez taryfy ulgowej i mówienia sobie, że "to by mi
pewnie zaliczyli". Lepiej zdać sobie sprawę, że jest się do dupy (jak ja
na początku) i dzięki temu wziąć się porządnie do roboty niż łechtać ego
zawyżonymi wynikami. Po tym wszystkim bardziej wiadomo na czym się stoi i
jak odpowiadać na maturze, aby dostać punkty.
Chemia
Na początku nauki w liceum był Pazdro. Polecany przez wiele
osób, ale jak miałem go przez całe trzy lata w szkole, to przed samą maturą zbrzydł
okropnie - mowa o zbiorze zadań. Podręcznik natomiast, jako zestaw z tym zbiorem zadań - Nowa Era - warto otworzyć co jakiś
czas - ma bardzo dobrze wyjaśnione wiele różnych rzeczy, a ponadto zawiera
liczne tabele, porównania i podsumowania.
Później przyszedł czas na Witowskiego. Po początkowej
fascynacji wszyscy ochłonęli. Zbiór jest całkiem niezły, szczególnie na lekcje
na których i tak nie ma nic do roboty. Wadą tej książki jest względnie duża
ilość błędów w zadaniach i odpowiedziach (w Internetach są erraty), szczególnie
w starszych wydaniach. Tutaj rozwiązywałem głównie zadania wzięte z matur, a
nie te „Made by Witowski”. Zadania autora są dosyć odmienne i często nijak mają
się do standardów maturalnych, choć czasami warto do nich zajrzeć i kilka
rozwiązać. Witowski z chemii jest dużo bardziej przydatny niż ten od biologii.
Po Witowskim (albo - w międzyczasie) przyszła pora na
komplet książek z PWN zwany „Pomarańczowym”. Repetytorium,
Trener, Zadania. Taki sam schemat jak z biologii, tyle że tam królowała żółć. Repetytorium jak najbardziej polecam - warto jednak uważać, bo nie zawiera wszystkich wymaganych na maturze działów. Trener pomocny podczas robienia zadań, a same Zadania jak najbardziej na plus - nierzadko skłaniające do myślenia i pójścia innym tokiem rozumowania niż zazwyczaj. ABC Maturalne też polecam - niektóre z zadań skutecznie wystrzeliwują nas z toku zautomatyzowanego trzaskania treści bez użycia umysłu.
Źródłem wiedzy, oprócz powyższych, był też mój „wspaniały
zeszyt z chemii wychwalany przeze mnie pod niebiosa” - do końca życia będę
chyba dziękował Leonidasowi za jego niekonwencjonalny tok nauczania (który
swoją drogą był też kontrowersyjny i wiele osób na niego narzekało). Oczywiście, podobnie jak wcześniej, i tutaj najważniejsze
było wałkowanie arkuszy i klucza odpowiedzi (który, chociaż mogłoby się wydawać
inaczej, jest tak samo istotny jak ten z biologii). Biolog także tutaj przychodzi z pomocą oferując
oblegany temat z problematycznymi zadaniami.
Żywot
Mam już swój kalendarz. Oczywiście od razu jak tylko dostałem go w swoje łapska, zaczęło się wszelkiej maści uzupełnianki, zaznaczanki i kolorowanki. Zobaczyłem co mnie czeka w przyszłości. Strach dotknął me serce gdy ujrzałem JĄ, tak - JĄ. SESJĘ. Tyle opowieści, płaczu, zgrzytania zębów, depresji. Ciekawe jak to będzie. Widok całych trzech tygodni na "Sesję egzaminacyjną" nie napawa optymizmem. I jeszcze zaznaczyłem na czerwono :)
|
Sesja, przerwa, przerwa, sesja |
Wybrałem się na basen i spotkałem znajomą z klasy licealnej. Prosiła o wzmiankę o jej osobie na blogu - więc piszę, niech się cieszy :) „Nad wodą ujrzałem piękną niewiastę. I wnet wszystko we mnie
wzburzyło, oczy się zaświeciły, a serce mocniej zabiło <3. Teraz cały dzień
myślę o niej i nie mogę przestać. Studia rzucić może? O Boże, o Boże! Co robić mam, co czynić? Za miłość od pierwszego wejrzenia chyba hormony trzeba winić. :)”
Pozdrowienia dla ratowniczki Karoliny :))
Kolorystyka błoga została nieco zmieniona - na trochę
ciemniejszą., wydaje mi się być teraz przyjemniejsza dla oka. Poradzono mi bloga w formie nowoczesnej - jako vlog. To nie dla mnie. Lubię „klasykę” - tekst, w każdej chwili mogę sobie napisać akapit czy myśl w telefonie, a później ją tylko poprawić na komputerze. Przy vlogach zajmowałoby mi to wszystko ogólnie dużo więcej czasu, a biorąc pod uwagę jeszcze studia - odpada.
Jutro z rana czeka mnie kelnerowanie, noszenie dziesięciu talerzy na jednej dłoni i zmiatanie wymiocin. Wkrótce notka szpitalna.