Święta idą, są już blisko, śniegi sypią, marznie wszystko, a za rogiem sesja. Ale zaraz, co tam sesja, ciekawości zaczynają się już wcześniej. Oprócz zimowego maratonu egzaminów z fizjologii i biochemii, pierwszy raz w historii otrzymam całą pakę świątecznych gratisów. A tu zaliczenie z nowego przedmiotu zwanego chlubnie "podstawy profesjonalizmu", które oblewają nawet prowadzący wykłady lekarze. A tam koniec semestru z immunologii, więc też trzeba coś napisać na ocenę. A że ma być świątecznie, to dostanę gratisowo trzy terminy w jednym. Zaliczenie, poprawka i druga poprawka tego samego dnia - już by mnie to nie zdziwiło, jeśli tak zostanie to ustalone. Mam nadzieję, że z pomocą naszych świetnych starostów to ugadamy i będzie trochę bardziej pro studento bono.
Na rękę idzie nam za to katedra psychologii, z którą zawarliśmy porozumienie jak normalni ludzie. Socjologia już za nami z dobrymi ocenami; informatyka skończona i dalej pełznie jako statystyka. Mikroby zobaczymy, pierwsze kolokwium poszło nieźle. O patofizjologię nikt się nie martwi, bo nasz asystent to perła wśród piw w tegorocznym studenckim życiu. Gdzieś zaczynamy etykę - ćwiczenia nieobowiązkowe, na które chodzi większość grupowej studenty. Pierwszy poważny przedmiot na tych studiach mający jakiś widoczny, praktyczny związek z zawodem.
Tymczasem wolny tydzień, kiedy to nawet do rodzinnego domu poniosło mą rzyć. I mam już nawet smaczne piersi! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz