Po zakończeniu anatomii chirurgicznej przyszedł czas na anatomię radiologiczną. Składa się ona także z czterech zajęć - dwa z nich dotyczą ultrasonografii, a pozostałe tomografii komputerowej.
Ćwiczenia były doprawdy wyborne. Zostałem wybrany na ochotnika do przebadania wszerz i wzdłuż w czasie trzech godzin leżenia i poddawania się badaniu każdego z 9 młodych jeszcze-nie-doktorów na sali.
Na wstępie zajęć ugoszczeni zostaliśmy krótką prezentacją wprowadzającą do tematu, po której zabraliśmy się do zabawy właściwej. Ja wziąłem się do leżenia i wstrzymywania oddechu w określonych momentach. I do patrzenia w telewizor, bo takowy został podpięty do aparatury by i sam "pacjent" mógł poznać swoje wrażliwe wnętrze.
Badanie odbywało się według konkretnego schematu pozwalającego na sprawdzenie kluczowych elementów jamy brzusznej i serca. Zostałem sprawdzony pod kątem serca, nerek, śledziony, trzustki, pęcherzyka żółciowego, wątroby i pęcherza moczowego z prostatą. Oprócz samych narządów określaliśmy też położenie naczyń takich jak np. aorty, żyły głównej dolnej, żyły wrotnej, żyły śledzionowej, tętnicy krezkowej górnej czy przewodu żółciowego wspólnego. Do tego jeszcze kilka zachyłków i finito.
Każdy ze studentów powinien był wykonać taki schemat sprawdzający. Po kilku rundkach oglądanych na TV znałem już swoje organy jak własną kieszeń i znalezienie danego narządu w moim ciele nie stanowiło już dla mnie problemu.
Trochę gorzej, kiedy na sam koniec "zamieniliśmy się" rolami i zbadałem P. W cudzysłowie, bo byłem jedynym który ją badał - mnie przejrzeli wszyscy. I tu zdziwienie, bo różnic sporo. Aorta malutka, naczynia całkiem inne, wątroba z resztą narządów jakieś dziwne. No i ta urocza macica, której endometrium przypominało mi ścięty pień drzewa. Niestety, ku mojemu zdziwieniu nikt inny nie potrafił dostrzec tej głębi na tyle by ujrzeć tam drzewo.
No i żarciki. Asystentka sprawdzając stan moich kiszek co chwila komentowała, że jestem "dobry materiał na męża", "przegląd zrobiony i można brać" czy "ślub zamawiać już można". Na koniec życzyła w USG "pierścionka z brylantem". Na razie podziękuję.
Uwielbiam fragment z P., wybornie ubrałeś to w słowa^^.
OdpowiedzUsuńTeż byłam modelką do USG, tylko serce tak ogólnie, spod mostka, żebym się nie rozbierała zanadto :D
OdpowiedzUsuńCzyli tak samo :)
Usuń