Propedeutyka pediatrii i interny to póki co jedyne przedmioty na których mam rzeczywisty kontakt z pacjentami. “Propedeutyka” czyli jeszcze nie nauka właściwa. Bez dogłębnych diagnoz, a za to ze skupieniem się na wywiadzie i badaniu pacjenta. Dziś będzie o nauce dziecięcej.
Notes w kieszeń, stetoskop w drugą i jedziemy z werwą na pierwsze zajęcia pediatrii. Na wstępie okazaliśmy się być bandą idiotów, najgorszą grupą. Tyle z radości. Dwukrotne przeczytanie materiału na seminarium uznaliśmy za wystarczające, słysząc od innych, iż przedmiot ten bardzo fajnym jest i dużo się uczy praktycznie, a teorię wystarczy znać na tyle, ile przyda się w nauce praktyki. Jakie było nasze zdziwienie, gdy zostaliśmy przemaglowani z najdrobniejszych szczegółów, przy okazji też z biochemii. Stwierdzono, że nasza pani dr nie pyta o szczegóły.
Na każdych zajęciach początek ten sam, zawsze znajdzie się coś czego nie wiemy albo czego nie zrozumieliśmy. Nie jesteśmy w stanie sami powiedzieć na co zwracać uwagę i co jest ważne w odmętach obowiązującego materiału. Szkoda, że brak tu zależności: studenci nie rozumieją - asystent im tłumaczy, najczęściej w sposób o wiele bardziej przystępny niż w książkach. A tu klops: “ja wam tego nie powiem, tego to musicie się sami douczyć”.
Wstępne niedogodności zostają wynagrodzone kliniką samą w sobie. Taki plus naszej dr, że praktyczne umiejętności stara się nauczyć jak najlepiej i bardzo dobrze jej to wychodzi. Na każdych dotychczasowych zajęciach sporo się dowiedzieliśmy i ostatecznie wychodziliśmy z nich uśmiechnięci, zapominając o wcześniejszych nieprzyjemnych wydarzeniach. Trzymanie dziecka, sprawdzenie odruchów, obejrzenie ciała, osłuchanie serca i płuc - z tym miałem już kontakt.
Znany rosyjski pediatra robił to samo co my, tylko dziesięciokrotnie szybciej. W studenckiej praktyce każdy bał się o małego szkraba, którego trzymał w rękach. Sprawdzając odruchy każdy postępował jak najdelikatniej, by nic nie uszkodzić w “naszym” maluchu. Doktor za to się nie bawiła, tylko konkretnie wyginała, szarpała i macała noworodki, podobnie jak ten Rosjanin, tylko może trochę wolniej.
A teraz dwa tygodnie odpoczynku od pediatrii. Bo remont czy coś. Ale to już nie jest ważne :)
I ja również :)
OdpowiedzUsuńJej, trafiłam na bloga dzisiaj i spędziłam pół dnia czytając posty. Jestem w II liceum, ale zamierzam brać z Ciebie przykład. No, może nie do końca, bo za porządną naukę biorę się już teraz ;) Jesteś niesamowity ^^
OdpowiedzUsuńTylko mam taki problem, ze kiedy sie ucze to dwa tygodnie potem juz nic nie pamietam... nie mam pojecia co z tym zrobic. Jakies rady? :D
UsuńPowtarzać. Jak się uczysz?
UsuńRobilam po kazdym temacie notatke w zeszycie, ale niezbyt mi to dawalo. Teraz zmienilam taktyke, kupilam zbiory zadan. Po prostu po kazdej lekcji czytam temat w ksiazce od biologii i innej. Teraz mam o roslinkach i czytam "anatomie roslin". Jakos idzie, cos pamietam. Przed klasowka robie wszystkie zadania z rozdzialu, moze to cos da ^^ z chemia nie mam problemu, od razu wszystko łapię. O matematyce rozszerzonej nie wspomne, bo dopiero zaczynam z nia starcie ^^
UsuńSpróbuj:
Usuń1. Czytasz kawałek tekstu. Akapit, kilka zdań, whatever. Ostatnio na farmakologii takimi partiami brałem każde cechy leku osobno, np. wskazania czy działania niepożądane.
2. Czytając, starasz jak najlepiej wyobrazić to co przeczytałaś. Obrazkiem, historyjką czy w inny dogodny sposób.
3. Na głos (jeśli masz możliwość) lub chociaż w głowie powtórz to co przed chwilą przeczytałaś. Jeśli tekst tego nie wymaga, to nie musi być to słowo w słowo (w przypadku "wymień" i tym podobnych - wiadomo, trzeba lecieć dokładnie). Ważne, żebyś wiedziała co czytasz, a nie przechadzała się wzrokiem po literach.
4. Na koniec większej części np. rozdziału, tematu, u mnie: leku, podgrupy leków, grupy leków w danym schorzeniu, powtarzasz to co przeczytałaś.
5. Na drugi dzień powtarzasz ten sam materiał.
6. Po kilku dniach i później przed sprawdzianem jeszcze raz.
7. Kilka dni po sprawdzianie jeszcze raz.
* Jeśli uczysz się dla siebie, nie na testy itp. to po prostu robisz kolejne partie materiału poprzedzielane zadaniami.
* Może wydawać się czasochłonne. Takie jest, ale sama, zwykła nauka też jest taka, jeśli dodasz do tego rozmyślanie się i ponowne czytanie "bo nawet nie wiem o czym była ta strona". Każda kolejna powtórka będzie przebiegać sprawniej, najcięższy jest pierwszy raz kiedy nie wiesz o co chodzi.
* Jeśli nie masz czasu na tyle powtórek, zrób tyle ile zdołasz. Przeczytaj minimum trzy razy jeśli chcesz pamiętać na trochę dłużej.
* Możesz robić też notatki z najważniejszych rzeczy, kiedy tekst, który czytasz to typowe lanie wody.
* Spróbuj tak przez tydzień czy kilka sprawdzianów i powiedz jak Ci poszło :)
Dajesz radę w przeciągu tych kilku dni przerobić w ten sposób(powtarzasz kilka razy to samo) dział na studiach? Tam tego jest jeszcze więcej niż w liceum, więc zastanawiam się czy 24h to nie za mało?
UsuńW dwa dni da się. Po prostu siedzę cały dzień w sposób podobny do powyżej opisanego, a na drugi dzień powtórka. Dwukrotne przerobienie materiału z powtarzaniem tego co się właśnie przeczytało daje już bardzo wiele.
UsuńWielkie dzieki, napisze napisze :D
OdpowiedzUsuńA, no i najważniejsze. Na czas nauki odetnij się od świata zewnętrznego (internetu, TV i innych osób). Po każdym rozdziale, lub częściej (średnio co 25-90min) rób kilka (3-7) minut przerwy.
UsuńWlasnie zauwazylam ze jak z kims posze to mi cos nie idzie nauka :D Teraz wylaczam telefon, a i tak jakos sama siegam i proboje odblokowac ;)
Usuń*Piszę ;x
UsuńKiedyś pisałeś, że lubisz się uczyć przy deszczu. Spróbuj tego http://www.noisli.com Jest też apka ;)
OdpowiedzUsuńAno dużo tego :) Mam od tego aplikację na telefonie
Usuń