Dziś znów o uczeniu. Wciąż odkrywam na tym polu nowe rzeczy i uczę się lepszego gospodarowania zarówno czasem jak i uwagą. Ileż to rzeczy próbowałem, ile o tym już czytałem. Mam nawet wrażenie, że odkryłem swój sposób na naukę, ale pewnie gdzieś zaginął w odmętach myśli. Czasem tak bywa, że nawet jeśli coś działa bardzo dobrze, to gdzieś po drodze zapomina się o tym i dalej męczy się starym sposobami.
Niekiedy idzie mi to tak mozolnie jak dziś. Tutaj robię postępy na tym polu, a tu się cofam. Tak, cofam się. Ot, na przykład gdy czytam robiąc coś innego w tym samym czasie. A wiem doskonale, że to na nic. I tak siedzę, dopóki nie zdam sobie sprawy z własnej głupoty.
Do nauki potrzebuję pełnej koncentracji, bo bez niej ani rusz. Osiągnięcie pełnego skupienia niekiedy wymaga poświęcenia kilkudziesięciu sekund. Zdarza się jednak, że i po godzinie nie wiem gdzie jestem i co ja czytam. Bywają też całe dni letargu i bezproduktywności.
Natomiast gdy już uporządkuję myśli, chcę pozostać w tym stanie jak najdłużej. Dlatego też staram się, by czas skupienia i nauki był z reguły dłuższy niż kilkanaście minut - optymalnie ponad 30 i mniej niż 90 minut. Nie przerywany niczym.
Zerwanie połączenia Maciej-koncentracja wymaga do regeneracji poświęcenia kolejnego "okresu wstępnego". Dlatego sprawdzanie sesemesków podczas nauki tu nie działa - zanim przejdę ponownie cały korytarz do mojej naukowej izolatki, muszę zawrócić, aby przeczytać, odpisać i zdekoncentrować się.
***
P. ma zakaz odzywania się do mnie, gdy widzi, że uczę się w skupieniu. I tak często go łamie, bo nie może wytrzymać z tęsknoty - tak, tęsknota na odległość 2 metrów istnieje.
Odrzucam myśli kotłujące się w głowie. Staram się jak najwcześniej zauważyć, że przestałem rozumieć co czytam i wodzę tylko wzrokiem kolejne linijki tekstu myśląc o czymś bardzo ważnym (nieważnym).
Nieznanych pojęć nie wyszukuję od razu w Google, tylko spisuję je na kartce do późniejszego przejrzenia.
Wodę, notatki i inne potrzebne rzeczy trzymam przy sobie minimalizując potrzebę wstawania od biurka.
I tyle. A bywa, że żaden sposób na koncentrację nie działa. Wtedy idę jeść, spać lub jak to facet - na kibel.
Emes zastanawia mnie jak wygląda Twoja nauka:) Jak sobie radzisz z zapamiętaniem takiej ilości materiału.. Uczysz się prosto z książek czy robisz z nich notatki,a później starasz się je zapamiętać?:) Masz jakieś ustalone pory,w których się uczysz czy raczej każdy dzień u Ciebie wygląda inaczej? Zdarza Ci się zarwać nockę ?
OdpowiedzUsuńNajczęściej robię notatki i z nich się uczę. Czytając książkę zwykle wiele mi umyka, chociaż w najbliższym czasie spróbuję samego czytania :)
UsuńRaczej każdy dzień wygląda inaczej, bo codziennie zajęcia są w innych porach.
Nie zarywam nocek. Ostatnio chyba tylko przed kolosem z patomorfy siedziałem nad książkami dłużej niż zwykle, ale raczej dlatego, że P. chciała pouczyć się trochę dłużej. Ogólnie jestem przeciwnikiem zarywania nocek - zwykle mało się opłacają w porównaniu do przymusu nadrabiania niedostatku snu. Najczęściej wstąję o 6:30, zajęcia o 8. Wracam, obiadek i po obiedzie drzemka 25-minutowa. Spać idę z reguły między 23 a 1. W planach: 23-00.