Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego gdy na ulicy dzieje się coś złego, rzadko kto reaguje? Gdy krzykniemy "Pomocy!", nikt nie odpowie na wezwanie? A kiedy poprosimy tłum gapiów o telefon na pogotowie, mało kto nam pomoże?
Niektórzy nazywają to znieczulicą społeczną, ale jest też inne wyjaśnienie tego zjawiska. Psychologia określa to efektem "rozproszenia odpowiedzialności".
Im więcej osób, tym większa szansa, że nikt nam nie pomoże. Rachunek prawdopodobieństwa tutaj nie zadziała. Dlatego też zaprezentuję tu kilka podstawowych porad w takich sytuacjach.
Jeśli widzimy osobę, która wydaje się potrzebować pomocy, pytamy ją czy wszystko w porządku. To tylko kilka sekund uwagi, a i tak momentalnie znajdziemy się w niewielkim procencie osób, które zrobią cokolwiek.
Gdy potrzebna jest nam pomoc, wołamy "Pan w zielonej kurtce! Proszę mi pomóc!". Zwrócenie się w taki sposób do pobliskiej osoby, angażuje ją o wiele bardziej niż "Niech ktoś mi pomoże…". W przypadku odmowy prośbę kierujemy do kogoś innego.
Prosząc o telefon na pogotowie, wspominamy numer, z którym należy się połączyć. "Niech Pan zadzwoni na pogotowie, numer 999!"
Dlaczego o tym piszę? Jakiś czas temu przytrafiła mi się podobna sytuacja, a jest to drobna rzecz, o której warto wiedzieć, ponieważ może sprawdzić się w przyszłości każdego z nas.
Bardzo dobre rady. Większość osób nie jest przygotowana na taką stresową sytuację, zazwyczaj przeżywają ją pierwszy raz, dlatego często nie wiedzą jak zareagować. Bezpośrednie wydawanie poleceń na pewno jest najlepszym zaangażowaniem pobliskich osób.
OdpowiedzUsuń