18 lipca 2014

Podsum IV

Ledwo zacząłem studiować, a tu już po wszystkim. Drugi rok przeleciał szybciej niż myślałem. Szczególnie czwarty semestr, z którego właśnie wrzucam podsumowanie każdego zakończonego w jego trakcie przedmiotu.

Patofizjologia


Ze średnią 4,5 i obecnością na wykładzie z listą zostałem zwolniony z egzaminu z oceną bardzo dobrą. Imię, nazwisko, uścisk dłoni profesora i stopień wpisany. Takie egzaminy mógłbym mieć codziennie. Reszta studentów miała zerówkę, która mogła być albo taka jakby jej w ogóle nie było lub trochę gorsza, z ocenami 3 i nie więcej. Test za to w ogóle był ciekawy, bo miał nawet pytania wielokrotnego wyboru, które były dotychczas rzadkością.

Sam przedmiot był dla mnie niezbyt istotnym dodatkiem do drugiego roku studiów. Trafiłem na asystentów, u których nie musiałem wysilać się zbytnio na dobrą ocenę, więc nie przyjmowałem dużej uwagi do zajęć. Pod koniec roku zacząłem uczyć się go od zera - postanowiłem w końcu ogarnąć tę patofizjologię. Po dwóch dobach profesor zaskoczył postanowieniem o zwolnieniu z egzaminu. Radocha.

Patofizjologia to pierwszy z przedmiotów przygotowujących do "tej prawdziwej znajomości chorób". (Później czeka propedeutyka interny, a po niej różne dziedziny interny razem z zajęciami klinicznymi.) Szkoda, że tak ją olaliśmy, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie nadrobię to w ten czy inny sposób. Pewnie i tak wyjdzie na to, że w żaden.

Immunologia


Egzamin bajka, ćwiczenia męka. Ponad cztery godziny siedzenia bez większego sensu, w czasie których słuchamy prezentacji, rozwiązujemy wejściówki i jesteśmy aktywni. Po dwóch godzinach mózgi przechodzą w tryb przemęczenia i żaden bit informacji nie jest w stanie prześlizgnąć się przez zamknięte wrota do młodych umysłów.

W samym temacie immunologii czasami zdarzy się coś ciekawego, ale niestety przeważa przedzieranie się przez ogrom nudnych informacji o układzie immunologicznym. Ogólnie jest to mało interesujący przedmiot, mogący z powodzeniem startować o pierwsze miejsce w byciu najlepszym środkiem nasennym w tym roku.

Mikrobiologia


Początkowo nie byłem jej fanem. Bakterie, wirusy, grzyby i priony. Nieeeee. I jeszcze major. Dziękuję. Przyjdziecie na UM i zobaczycie o kogo chodzi. Pełen charyzmy asystent, najprzystojniejszy z mężczyzn na katedrze, jak sam się określa. Od razu na starcie przygadał studentom, żeby zaczęli się uczyć, bo później nie będzie już czasu na mikrobiologię. I racje miał, ale kto by słuchał. Większość pozostałych asystentów razem z całą katedrą też była w porządku.

Pod koniec przedmiotu tematyka zaczęła mnie fascynować. W końcu to jeden z tych, które mają najwięcej wspólnego z pracą lekarza, przynajmniej w tym okresie studiów. A jaką radość sprawiało obeznanie w temacie, gdy Dr House (oglądany już po raz drugi) mówił zrozumiale i gdy z odcinków wynosiłem więcej niż "Do objawów pasuje toczeń" i "To wirus. Podajcie interferon".

Egzamin dwuczęściowy. Na praktyce każdy dostał trzy przypadki z bazy do zdiagnozowania i opisania patogenów, chorób i leczenia. Eventy opisano już w studenckim skrypcie, więc nie musieliśmy zbytnio kombinować. Na praktyce nacisk położono głównie na diagnostykę, a egzamin teoretyczny obejmował resztę materiału.

Komunikacja


Na zaliczeniu ważniejsze było to jak mówisz niż co mówisz. Zostałem pochwalony za opisywanie swoich emocji i odczuć, a skrytykowany za smutny ton głosu. Podobno mówiłem jak o katastrofie. Nic dziwnego, bo wyrażałem wtedy opinię na temat polskiej służby zdrowia. Gdzie tu miejsce na radość? :)

Ćwiczenia z asystentem, na którego trafiliśmy okazały się stratą czasu (w przeciwieństwie do całkiem interesującej pani doktor od grup P.). Analiza wiersza? Rzeźba? No sorry. Jeśli będę czuł potrzebę intensywniejszych doznań kulturalnych i artystycznych, zadbam sam o ich zaspokojenie. Nie potrzebuję takich rzeczy na kierunku medycznym.

Nauka komunikacji z pacjentem oraz szkolenie umiejętności występowania publicznego - zgoda. Niestety, w moim przypadku, zajęcia nie przedstawiały żadnych wartości merytorycznych. Zdecydowanie wolałbym znaleźć ten przedmiot pod koniec studiów i z programem mającym naprawdę wznieść umiejętności w tej kwestii na wyżyny. A nie być jednym przedmiotów z grupy "na odpierdol".

Zarządzanie


Długie i pełne nieciekawych tematów prezentacje. Ustawy, paragrafy i inne papiery. Od czasu do czasu trafiało się coś ciekawego, ale i tak najwięcej frajdy sprawiał asystent z wadą umysłową w postaci egocentryzmu przy którym jego wada wymowy była niczym. Jesteś wspaniały, o panie doktorze! :)

Rozwiązany test poznaliśmy przed samym zaliczeniem. Nasz asystent o publicznych pytaniach chyba nie wiedział, bo bardzo zamartwiał się o to czy zdamy.

Epidemiologia


Tutaj dostaliśmy asystenta, który nie potrafił zbyt składnie pisać jakichkolwiek komunikatów do studentów. Przecinki w mailach, jeśli już, to znajdowały się w miejscach, o których nigdy nie śniło się humanistom. Co nie zmienia faktu, że zajęcia były dość luźne, a asystent uprzejmy. Szkoda tylko, że tematyka taka głównie obejmowała tematy pt. "było" lub "nowe, ale niepotrzebne i bez sensu".

Higiena


Moim zdaniem jeden z najfajniejszych przedmiotów tego roku. Tak sympatyczna asystentka i tak ciekawy materiał to odmienność od wszystkich innych nudnych zajęć z tej samej ligi. Dla mnie było ciekawie, innych mogło to mniej interesować.

Zaciekawiły mnie takie rzeczy jak np. że w łazience zgodnie z prawem może nie być okna; ile można trzymać bezpiecznie dżemiki czy majonez czy też, że w "Dziewczynce z zapałkami" bardzo ładnie pokazano proces postępowania hipotermii i objawy poszczególnych jej faz.

Symulacja


Pełna praktyka. Nauka i doskonalenie podstawowych czynności takich jak mierzenie ciśnienia, cewnikowanie, per rectum, kaniulacja żył czy mycie operacyjne. Zajęcia przyjemne i w końcu coś praktycznego w gąszczu całej teorii. Zaliczenie bezproblemowe.

Mieliśmy wybór: symulacja albo angielski. Angielski kochaliśmy, ale praktyka zwyciężyła. Cóż, widocznie po zaliczeniu języka obcego w poprzednim semestrze nasza urocza dr od Englisz nie zobaczy nas już nigdy i my jej także. Oby.

Technologia informacyjna


OSOZ, OSOZ, OSOZ. Dniami i nocami. Jedyne co zapamiętałem z zajęć to OSOZ. Nie wiecie, to wklepcie w google. Jedną z ciekawszych funkcji jest możliwość zestawienia kilku leków i sprawdzenia ich wzajemnych interakcji.

Zajęcia prowadzone były w nowoczesnym stylu "nauki na odległość" czyt. bez przychodzenia do Anatomicum. Jedna menda z głowy. Zamiast zajęć mieliśmy określone rzeczy do przeczytania i rozwiązania ze strony internetowej plus kilka krótkich prac pisemnych do napisania. Na zaliczeniu uwielbiany przez wszystkich uścisk dłoni i do domu.

10 komentarzy:

  1. aż naszła mnie ochota na przeczytanie Dziewczynki z zapałkami :D
    gratuluję wyników i samego zakończenia :) jest co opijać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :)
      I gratuluję bycia jedną z niewielu osób innych od "Anonimowego" :P

      Usuń
    2. za każde gratulacje należy podziękować, więc dziękuję :D
      a fala "Anonimów" ustanie zapewne wraz z opadnięciem emocji po maturach, wynikach matur i listach rekrutacyjnych na studia :P
      jesteś studentem medycyny więc wszyscy ci, którzy też mają chrapkę na lekarski będą Cię oblegać w celu pozyskania tej tajemnej receptury na to jak się dostać :D nowa życiowa rola - guru maturzystów :D

      Usuń
    3. Po prostu komicznie wygląda pytający o coś Anonimowy, odpowiadający mu Anonimowy i kolejny Anonimowy cytujący pierwszego Anonimowego :P

      Usuń
  2. Gratulacje :) W końcu zasłużone wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, należało mi się! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super opcja u Was z tą symulacją! :) Gratuluję zakończenia roku numer 2!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bardzo fajny :) Polecam samo koło symulacji medycznej.

      A dziękuję :)

      Usuń