5 stycznia 2013

Listek, który umiłuję

ekim gościnnie w drugiej części swojej wypowiedzi - wrzucam na szybko, bo sesja goni. Miłej lektury :)

Dlaczego medycyna? Najchętniej skwitowałbym to pytanie bardzo krótkim stwierdzeniem. Because there’s no other way. Tak, nie ma innej drogi. Nie potrafiłem sobie siebie nigdy wyobrazić w żadnym innym zawodzie, od zawsze myśląc o swojej przyszłości widziałem siebie ubranego w biały fartuch ze stetoskopem na szyi mknącego przez czeluście szpitalnych korytarzy. Innym razem widziałem siebie nad stołem operacyjnym dokonując najciekawszych na świecie rzeczy. Ot, moja dość bujna wyobraźnia. I właśnie wtedy myślałem sobie ‘I like it’. Co więc jest dla mnie takiego magicznego w tym wszystkim?

Na początku - obszerność tej nauki, tak że nawet jeśli teraz wybrałem medycynę jako taką, później będę wybierał pewną jej gałąź, z tej gałęzi pewnie wybiorę sobie jakąś gałązkę, którą szczególnie umiłuję i to wszystko tylko po to żeby znaleźć liść w którym będę najlepszy. Taka sobie metafora. Wspaniałe jest to, że jeśli się ktoś postara to nie sposób się nudzić. Zawsze znajdzie się coś czego się jeszcze nie wie, może coś co warto by było jeszcze trochę lepiej zbadać. Taka swoboda. Jeśli chcesz to dojdziesz do pewnego etapu, osiądziesz sobie na mieliźnie i będziesz spokojnie praktykował medycynę. Jeśli nie, to będzie brnął dalej, aż sam stwierdzisz, że to jest twój port.

Co dalej? Dalej muszę stwierdzić, że fajne jest w tym wszystkim to, że ta nauka jest na swój sposób elitarna. Niewiele osób dociera w te rejony wiedzy i trudno się dziwić. Nauka chociaż nieskończenie ciekawa, jest też bardzo trudna. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię rzeczy prostych, ale to właśnie rzeczy trudne sprawiają największa frajdę, największą radość jeśli się z nimi uporam. I całe te studia, cały ten wybór ścieżki życiowej jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. W pewnym sensie jest to ciągle oddalający się cel. Czemu oddalający? Bo tak naprawdę po każdym etapie przychodzi następny, a żaden nie jest ostatnim. Jednakże nawet mimo tego, że oddalający to jednak wciąż widoczny. A co uskrzydla? Świadomość obecności celu.

Kolejna kwestia wiąże się już poniekąd z tym co powiedziałem wcześniej. Nie chciałbym umrzeć sobie ze świadomością, że w swoim życiu nie dokonałem nic wielkiego. Tak, to jest moje największe marzenie. Dokonać czegoś wielkiego. Czym jest to coś wielkiego? Nie mam pojęcia. Może to będzie rzeczywiście coś spektakularnego, a może będzie to po prostu codzienna, sumienna praca z pacjentami? Jak dla mnie właśnie taka praca, ciągła i cierpliwa praca z chorymi ludźmi jest największą rzeczą jakiej dokonują lekarze.

I na koniec zostawiłem sobie to co dla mnie jest najistotniejsze, to co stanowi poniekąd wisienkę na torcie. Praca z ludźmi. Nie wyobrażam sobie żebym mógł całymi dniami samotnie pracować nad jakimiś projektami, żebym coś konstruował i tak dalej. Tak, to też są zapewne istotne rzeczy i bardzo istotne dla ludzi. Ale ja jednak potrzebuję czegoś innego.

I tak właśnie praca, która w największej mierze polega na pomaganiu ludziom, na szukaniu rozwiązania ich problemów, na ulżeniu im w cierpieniu to jest ta praca w której siebie widzę.  Ktoś mógłby powiedzieć, że nie znam realiów, że nie wiem tak naprawdę na czym to polega. Dobra, może i ma rację. Ale wybierając taki a nie inny kierunek studiów, a następnie decydując się na taką pracą podejmuje to wyzwanie z całym inwentarzem. Jestem przekonany, że chociażby trafiło mi się 99 pacjentów niezadowolonych z życia i na wszystko narzekających i 1 który okazałby chociaż cień wdzięczności to właśnie ten jeden sprawiłby, że zapomniałbym o problemach związanych z tymi 99.

Ha, trochę napisałem. Jestem pewny, że to nie wszystko co chciałbym przekazać, ale na ten czas tyle mi przyszło do głowy.

Ekim.

2 komentarze:

  1. Życzę ci by ten listek dawał ci satysfakcję a przy tym warunki do fajnego życia poza pracą :)

    OdpowiedzUsuń