18 lutego 2014

Trudno przyszło, łatwo poszło

Jeszcze dobrze się nie zaczęły tak bardzo wyczekiwane ferie zimowe, a już dawno jest po wszystkim, nawet przy zaliczeniu obu egzaminów w pierwszym terminie. Lubiana przeze mnie fizjologia, z której druga część nerwówki bardzo zgrabnie ulatniała się z mojej głowy oraz biochemia z całym towarzyszącym jej cierpieniem, płaczącymi dziećmi i więdnącymi kwiatami w okolicy jej katedry poszły już na szczęście "w niepamięć". Egzaminu z biochemii nie zaliczyło około 70 osób czyli całkiem nieźle sobie z nim poradziliśmy. Fizjologię w pierwszym terminie zdała zdecydowana większość. Ostatecznie z biochemii jedna osoba złapała warunek, a fizjologia aż tak bardzo nie naprzykrzyła się nikomu.

Biochemiczny test składał się ze stu pytań, zaliczony przeze mnie na 3. Pytań z kolosów czy poprzednich egzaminów nie powtórzyło się zbyt wiele, a poprawki ponoć wcale nie były łatwiejsze, więc tym bardziej cieszyłem się, że mam to już za sobą.

Ustna fizjologia była natomiast istną komedią. Wieczne wyczekiwanie przed drzwiami do korytarzyka z salami ciągle prosząc Boga i WMPS (Wielce Miłościwą Panią Sekretarkę) o spotkanie z jednym z tych bardziej ugodowych asystentów. Chyba dwie godziny czekałem z dziewczynami na dr B. lub inną osóbkę, aby tylko nie pójść do prof. L. czy dr S. Tam zaliczenie wg powszechnej opinii zależało od humoru u pani profesor lub od niczego u dra S. - bo i tak nie zdasz. Wystaliśmy tyle czasu, że postanowiliśmy iść jak tylko będzie wołanie o następne osoby. Zapytaliśmy WMPS u kogo będziemy odpowiadać - nie wiedziała. Wchodzimy i patrzymy, a tu uśmiechnięty dr S. zaprasza do sali. Jedna panna zrobiła w tył zwrot i w mgnieniu oka była już przy drzwiach do "holu". Nie było jednak odwrotu. Idziemy.

I co? Opuściłem salę z bananem na twarzy. Mam 4,5 :)

Dostałem tydzień wolnego. Razem z Paulą i moją rodzinką pojechaliśmy na narty. Do domu powróckłem z urazem skóry okolicy lędźwiowej, widocznie za dużo naoglądałem się tych wszystkich Małyszów, Stochów i Ziobrów ;) Wolne jak zawsze szybko zleciało i standardowo jak po każdym odpoczynku pomarudziliśmy, że był za krótki. To i tak dobrze, bo ostatni poprawkowicze mieli ferie półdniowe ;)

10 komentarzy:

  1. Nie tylko Tobie udzieliło się oglądanie sportów zimowych i kontuzja na własnej skórze ... :D Ja w weekend wróciłam z lodowiska, później niestety przejażdżka kierunek szpital i mocne stłuczenie stawu łokciowego ;) A co do sesji - gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Mam nadzieję, że kontuzja nie złamała ducha zimowego szaleństwa?

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie ! ;) Przestrzegałam wszystkich przed myśleniem, że to moja ostatnia wizyta na lodowisku ;)

      Usuń
  2. Jeeeejuuuu! Dr S to była moja miłość niespełniona na drugim roku! <3 Miałam z nim zajęcia przez calutki rok i uczyłam się pilnie tej całej fizjo tylko po to by się nie zbłaźnić przed swoim ideałem! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh- ja nie wiem co Wy w nim widzicie :P

      Ja bylem u niego za zerówce.
      Chodź zdałem to nie wspominam jej zbyt miło -mechanizm wyparcia widocznie jest za słaby :)
      4.5 świetna ocena

      Trzymaj się

      Usuń
    2. @ebe - bo on jest po prostu boski! :P

      Usuń
    3. Zdania studentów są podzielone :D

      Usuń
  3. Moje gratulacje. Świetnie zdane sesje ;)

    OdpowiedzUsuń