24 września 2013

Breslou Vilkommyn

Wyjazd o 8 rano z Lublina, kierunek Wrocław. Po ponad siedmiu godzinach razem z P. i G. polskie koleje przywiozły studenty na miejsce. W przeciwieństwie do legend o PKP (czyli "Panie! Pociąg przyjedzie kiedy przyjedzie." nabytym po kilkukrotnym tripie nad morze za młodu) teraz wręcz młody Maciej się z tą spółką polubił i jak dotąd wszystkie te szynowe powozy usługiwały mu jak należy.

Wieczorem studenty wyszły na miasto i zobaczyły Nasyp, gdzie się piwa napiły, a później na Wyspę Słodową, gdzie też się piwa napiły. W czasie tegoż wspomagania pracy nerek pogoda doszczętnie studentów zmokła. Ale co tam, idom dalej. I tak przeszły po ciemku pół miasta zwiedzając przy okazji centra handlowe i przydrożne zabytki. Małe krasnale (no karły takie, że nie mogę), grupkę panów wchodzących w beton i wychodzących z betonu, kościoły, katedry i Wrocławski Uniwersytet Humanów (od human - człowiek). Aż nadejszła chwila, gdy kobity rzekły "Dość. Do domu idziem, bo zimno!".

I poszli my.

7 komentarzy:

  1. Pogoda we Wrocławiu ostatnio nie rozpieszcza. Skoro doszliście z Wyspy do ludzi wychodzących z betonu i wchodzących w niego, to daaaaleko zaszliście. :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrocław mój kochany :) mam nadzieję, że sprawił trochę przyjemności :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ;) za rok kolejna wyprawa, bo nie zobaczyliśmy wieeelu atrakcji ;)

      Usuń
    2. Przez prawie rok sobie czytałam, co tutaj piszesz, ucząc się do poprawy matury :D A teraz sama zaczynam medycynę właśnie we Wrocławiu. :)

      Usuń
  3. Wrocław mój kochany :) mam nadzieję, że sprawił trochę przyjemności :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrocław, szczególnie piękny nocą ;)
    można spotkać wielu ciekawych ludzi, którzy chętnie robią za mapy miasta :D

    OdpowiedzUsuń