29 kwietnia 2013

Już niedługo, coraz bliżej

Tegoroczni maturzyści już wkrótce będą mieli przyjemność napisania najbardziej przerażającego egzaminu w swojej dotychczasowej karierze. Ochy achy stresy i spięcia. Tak naprawdę nie ma potrzeby tego wszystkiego przeżywać jak większość (sztandardowe "o jezu jak bardzo nie umiem"), ale jednak lepiej szanować i przyłożyć się niż mieć ukochaną maturę głęboko w dupie. Czy już się nauczyliście? Czy jesteście pewni swej wiedzy? Dacie radę. Powodzenia moi mili . A jak się już dostaniecie do Lublina na lek, to dajcie znać ;)

Patrzę na to i nie wierzę - ależ ten czas pędzi. Niby nie tak dawno siedziałem na biologu nad zadaniami (i na czaciku), trzaskałem z automatu kolejne arkusze maturalne i tak jak wszyscy przynajmniej trochę martwiłem się co z tego wszystkiego wyniknie. Wynikło dużo, a teraz, już za rogiem, czeka na mnie egzamin z anatomii wieńczący całość pierwszorocznych zmagań. I zaraz praktyki. A później wakacje, które miną szybciej niż kiedykolwiek. I rok kolejny.

Póki co jednak, nie ma czasu i potrzeby na takie rozmyślania - najpierw trzeba zaliczyć ;)

27 kwietnia 2013

Maj ówka

Na angielskim dowiedziałem się ostatnio, że niedługo mamy mieć "dużo wolnego". Babeczka wsparła więc nas kilkoma kserówkami coby nam się nie nudziło na tychże wakacjach. Ale nikt tu nie słyszał o czymś takim. Tylko na kilka dni są odwołane zajęcia, ale wolne? Jakie wolne? :D

Nauka poszła w kąt w ciągu kilku ostatnich dni, a dziś właśnie zawitałem ponownie w progi starego, dobrego domostwa. I już zaraz trzeba kontynuować (zacząć?) naukę do nadchodzącego kolosa z mózgowia i poprawki z węglowodanów. W tak zwanym międzyczasie udam się ze znajomymi na celebrację pięknej pogody zorganizowaną w formie pobytu w domkach letniskowych. Na kilka dni.

Wiem, że zaraz kolos, ale Ci co już studiują wiedzą, że czasami naprawdę trzeba odpocząć "na wyższym poziomie" i bez ciągłych myśli w głowie o studiach. Ci, którzy jeszcze nie studiują, szybko tego doświadczą jak tylko naukę zaczną :)

21 kwietnia 2013

Fantastyczna Czwórka

Jest taki dzień, do którego moje nastawienie, podobnie jak innych studentów, zmienia się z biegiem czasu. To sobota, w społeczeństwie zaliczana do tak zwanego weekendu. Dzień, który ma swoje miejsce zaraz po piątkowym wieczorze, po wieczorze szczególnym (każdy wie dlaczego). Kolejno już niedziela i po mgnieniu oka poniedziałek, czyli prawie wszystko od nowa. W poniedziałek pierwsze w tygodniu zajęcia, natomiast w dzień kościelny - wstęp naukowy do nadchodzącego tygodnia.

Sobota od samego początku była dniem, w którym nadrabiało się zaległości w spaniu i wypoczęciu po piątkowych imprezach. Pobudka koło południa bądź później, zaraz po niej śniadanie, prysznic i ponownie nauka. Zawsze zaplanowałem sobie coś do przeczytania, zrozumienia, zapamiętania i zawsze próbowałem to robić. Jednak wiadomo, że "próbowałem" nie równa się "dokonałem". Nauka zawsze szła mizernie i ociężale w ten magiczny dzień.

Teraz jest inaczej. Teraz nie ma już nauki w sobotę. Nadszedł koniec złudzeń i zdałem sobie sprawę, że nic z sobotniej edukacji nie wychodziło, nie wychodzi, i myśląc perspektywistycznie w przyszłość - nie wyjdzie. Zamiast tego warto ten dzień spędzić inaczej, a będąc szczerym ze sobą medycynę odsunąć na dalszy plan.

Jak? Mam kilka pomysłów, część już obecnych jako rutynowe, kilka wdrażam w nawyki, a inne jeszcze są w strefie planowania. Opiszę je, kiedy początkowy zapał minie, a ja nadal będę ochoczo do nich podchodził. Jakie? Przykładowo - siatkówka, taniec, kucharzenie, zakupy, wylegiwanie się, trening, zwiedzanie i inne.

Czas pokaże, ale wiem, że sobota pozostanie inna niż wszystkie pozostałe dni, w których króluje Święta Trójca - anatomia, fizjologia, biochemia. W sobotę króluje Fantastyczna Czwórka: "rozwój społeczno-kulturowy", nieróbstwo naukowe i leżakowanie. A, no i jedzenie :)

19 kwietnia 2013

O jeden dzień dłużej

Po zaliczonym kolokwium z naczyń wiedziałem, że już nie będę się uczył tego dnia do anatomii, następnego przedmiotu w "kolejności nauki". Wczoraj sobie odpuściłem. Razem z P. i M. poszliśmy na ławeczki, gdzie zgadałem się także z Braćmi i Maćkami (dobrzy starzy kumple). Po drodze zaciągnęło się jeszcze klika osób i idziemy wszyscy na piwko.

Do naszego pokoju docierały ostatnio różne odgłosy z tamtejszych tańców, hulanek, swawoli, a widać zbyt dużo nie było - raptem kilkanaście osób wydzierających się przy Whisky. Przyszliśmy, a na ławeczkach, ku mojemu zaskoczeniu, regularna impreza. "Pośpiewałem" z chłopakami stare, głupie i nam tylko znane, przeboje disco z okresu liceum. Dużo się działo, ale zmyliśmy się koło 23, bo przecież jutro też jest dzień.

Ale to uczucie, gdy wstaje się rano i jest się świadomym, że to jeszcze nie jest poranek sobotni - wspaniałe. Nawet tak wspaniałe, że wieść o oblaniu biochemicznego kolosa razem z połową roku nic nie zdziałała.

17 kwietnia 2013

Wiosnę ujrzałem

Wiosna przyszła, a razem z nią nie mogło zabraknąć kilku zachowań ludzkich.

Raz - tłumne gromady głodnych promili studentów będą się teraz co wieczór zbierały na świętych ławeczkach akademickich. Panowie żulowie będą mieli co zbierać, a butelki zielone jak zwykle pozostaną zakamuflowane wśród traw i płyt chodnikowych.

Dwa - ileż tej gawiedzi biegającej się namnożyło. Wiosenna ochota i chęć do biegania (palenia opon) zostanie wkrótce poddana próbie wytrwałości - ile procent będzie wciąż biegać za jakieś np. dwa miesiące? Sam jestem zwolennikiem zaczynania powoli i stopniowo, póki co czekam na ładniejszą i stabilniejszą pogodę - lekki chłodek z zaskoczenia załatwił mnie przed zimą na dwa tygodnie.

Trzy - haj, ekstaza, radość, endorfiny, serotonina i inne. Szalejemy z bananami na mordach ucieszeni z "oj jak ciepło". Śniegu nie widać, a słoneczko dawki fotonów emitowało dziś w bardzo chojnych ilościach. Aż sobie pospaliśmy :)

15 kwietnia 2013

"Anatomia może być przyjemna"

Coś na wzór teatru zagościło w progach naszej uczelni. Kilkaset studentów i wszelkiej maści innego ludu udało się wczoraj wypełnić po brzegi aulę w Collegium Maius podczas zacnego przedstawienia o Uniwersytecie Magicznym. Spektakl z jednej strony bawił, z drugiej - zebrana została cała góra upominków, maskotek i innych zabawek dla dzieciaków z Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Role grali nie tylko studenci, ale także pracownicy UMLub. Na scenie pojawił się nawet sam dziekan wraz ze swoimi żarcikami i opowieściami o odpowiedziach studentów na egzaminie ustnym z anatomii. Zagrał swoją rolę, a na koniec odszedł w towarzystwie pięknych młodych pań lekarek, z niebieską tabletką w kieszeni.


Wszystkim bardzo się podobało, mi też. Trudno wybrać najlepszy moment, ale w pamięć zapadły oczywiście lamenty przy zakuwaniu anatomii, kartkóweczka u asystenta D., tańczący Jackson i opisy SeDesów :)

10 kwietnia 2013

FullOfSun Party

Lato wszędzie, lato za oknem, lato odleciało do ciepłych krajów. Zgodnie ze starymi, pogańskimi, studenckimi tradycjami zorganizowaliśmy imprezę w celu odegnania zimy i zachęcenia wiosny, aby pokazała się nam nieco obszerniej i przyjemniej.

Pierwsze takie wydarzenie w historii naszego segmentu. A mianowicie kolorowe stroje, przebrania czy dodatki nawiązujące do wiosny, lata, tropikalnych wysp i wszystkiego innego co się kojarzy z ciepłem i nie-zimą.

Było kolorowo, goście się posłuchali i pojawili się w większości tak jak powinni. Były okularki przeciwsłoneczne, wielkie letnie kobiece kapelusze i dekolty. Dodatkowo cygara, a później doszedł Jack Sparrow. Na koniec niespodziewanie zawitała Ukraina w pełni swej oryginalności.

Sprawy administracyjne załatwiliśmy w biurze i u sąsiadów, więc balowaliśmy prawie do rana bez większych problemów. Poranne porządki były masakrą, chmielowy aromat roznosił się wszędzie i długo, a sięgając za łóżko wyciągnąłem, nie jak myślałem - kapsel, a cytrynę.

Świetna impreza, teraz chyba tylko takie będziemy organizować. Wszystkie inne wydają się teraz trochę nudne i oklepane, więc czas próbować nowego. Może shorty party? :)

5 kwietnia 2013

Back

Szybko szybko, bo zaraz mam busa. Po drodze telefon do biblioteki o przedłużenie książek - 12zł w plecy za przetrzymanie + dowiedziałem się, że karta biblioteczna traci ważność dnia dzisiejszego ;) Zajechałem razem z tatą na dworzec. Znał busistę, więc pogadali krótką chwilę, a ja zapakowałem się i wsiadłem. Bez tego szczęścia chyba byłoby mi trudno uzyskać jakąkolwiek możliwość transportu. Wesoła Ola siedzącą obok mnie czekała już 1,5h aż znajdzie się bus, który ja weźmie i nie będzie zapchany rezerwacjami. Nawet nie przyszło mi na myśl, żeby coś rezerwować skoro busy są co 20 minut.

A teraz siedzę, już prawie nauczony praktycznych aspektów głowy i szyi na jutro. I słucham muzyki na jutrzejszą imprezę. I patrzę jak Maciek z Łukaszem tańczą taki sam układ do każdej piosenki :)