29 marca 2013

Grajdołek

Zawiało mnie w końcu w rodzinne strony, do znajomych i do swojej mieściny. Do swojego domku i pokoju. No i oduczyłem się! Nie umiem już rozplanować każdej przestrzeni i powierzchni tak jak to robię codziennie w akademiku. Ciężko się odnaleźć, gdzie się położyć, jak się rozłożyć, kiedy chodzić spać, co zrobić z prześcieradłem i o matko ile jedzenia w lodówce. Od razu coś przekąsiłem, ale wracając do tematu, w pokoju po krótkim czasie powstał burdel. Ciuchy w każdym możliwym miejscu, książki, długopisy porozrzucane po wszystkich kątach. A gdzie jest moja lampka? Trzeba byłą wziąć swoją z Lublina, a najlepiej nie lampkę tylko wszystko co można :)

Prawie każdy element w mojej połowie studenckiego pokoju jest tam gdzie być powinien. Ostatnio zrobione przemeblowanie tym bardziej pomogło. Nauka przy świetle dziennym, a wieczorem przy lampce, już w innej pozycji. Wieszak na plecak na szafce, podniesiona krawędź wysuwanej półki pod książkę żeby się nie zsuwała podczas czytania. Nawet takie niuanse jak wcięcie na dolnej krawędzi segregatora stojącego na półce, przez które biegnie drucik, na którym zawieszam słuchawki. Wszystko przez ostatnie pół roku życia w studenckim grajdołku ma już swoją funkcję i przeznaczenie.

A w domu? Rzut słuchawek w jedną stronę, rzut notatek w drugą, ciuchy na krzesło i mamy pseudo-porządek :)

27 marca 2013

Boom

Tak, zobaczyłem komentarz ebe i tak, pomyślałem, że w końcu mógłbym coś napisać. Ostatnio zawsze coś wypadało, tu impreza tam kolokwium i jakoś nie było czasu na włączenie malucha. To u mnie zwykle tylko wymówki, bo na jeden post wystarczy ok. 20min, które równie dobrze można przewalić siedząc za długo na tronie czy też w naszym ulubionym portalu społecznościowym. Jak to bywa w życiu i na wszelakich psychoirrealistycznych filmach, krótką chwilę przed powiadomieniem o mailu naszła mnie chęć na napisanie czegoś ciekawego na blogu. I po chwili "hah, nice, so let's go".

Nastało kilka zmian w moim stosunku do bloga (raczej bez związku z przerwą w pisaniu). Będąc offline w dalszym ciągu szukam inspiracji, pomysłów i kreuję nowe nawyki (oby obyło się bez nałogów). Rano, przed 9, najczęściej przed 8, wstaję już codziennie, co jak na odwiecznego śpiocha i nocnego marka jest osiągnięciem godnym odnotowania. W najbliższym czasie planuję kilka kolejnych inicjatyw, które zdradzę dopiero kiedy choć trochę będą związane z czynem, a nie tylko ze słowami. W temacie bloga natomiast rzeknę tylko:

Stay tuned!

15 marca 2013

Habemus Sybir

Już za dwa tygodnie miała być piękna pogoda, już za chwilę będzie wiosna - wyczekiwał drogi kolega Maciej. Już słoneczko świeciło, rano Maciejka budziło i w twarz troszkę paliło zmuszając do ruszenia zacnego tyłka ze swego wyrka. Już mógł chodzić w letnich bucikach zadziwiając się jak się wtedy śmiesznie człapie. Ale się już nie nacieszy :(

Pobudka rano, szaro i ponuro, budzę się ja, budzi się i nasz Maciej. Po zjednoczeniu pracy rozstrojonych zmysłów patrzę przez okno i nasłuchuję. Czy wywieźli mnie na Sybir? Nie, to Sybir wywiózł się sam z rodzinnego rejonu i zawitał do skromnej Doliny Akademików. Wichura ze śnieżycą to mało. Dorzućmy do tego zakopujących się taksówkarzy, wywróconą koparkę "do odśnieżania" i wszystkich Chińczyków nigdy nie ogarniających życia wokół siebie, a na twarzy znów zagości szeroki uśmiech :)

Zauważ dobrze - w Lublinie władze dbają w pełni o bezpieczeństwo na drogach. Wszystko pięknie odśnieżone, po kilku godzinach prawie nie było znaku niedawnej śnieżycy. Nawet piesi mogli czuć się w pełni komfortowo dostając dodatkową amortyzację dla swych zmęczonych nóg. Ale na co to wszystko, skoro i tak nasi asystenci przyjechali o czasie i zrobili test nawiązujący do reszty wydarzeń. Czyli jak tylko doświadczyłem pierwszego wrażenia, szczerze się roześmiałem. :) Brnąc dalej, nie ustawałem w byciu w dobrym humorze, jak zwykle, ewentualnie praktykując strzelanie i rozbieżności między kartą odpowiedzi a testem. Czy ABCDE to odpowiednik a. b. c. e. n.? :D

Teraz można w spokoju i w domowym, weekendowym ciepełku wypatrywać nowych wiadomości na temat kolejnych papieży i oglądać zaległe odcinki "W ostatniej chwili".

13 marca 2013

Nie ma zmiłuj

Koniec semestru miał miejsce już jakiś czas temu, a mimo to część osób jeszcze całkiem niedawno uczyła się "dawnego" materiału. Niezaliczone preparaty (czasem jeden, czasem wszystkie cztery) z anatomii czy też poprawka z biologii dręczyły nadal. Jedną z takich rzeczy, które ma się w plecy, można zaliczyć w nieco inny sposób, poprzez warunek. Nie, nie jest to przepuszczenie z 2 w indeksie, ale przesunięcie ostatniego terminu poprawkowego z jednego (i tylko jednego) przedmiotu o 30 dni. Kilka dni temu ten właśnie warunek (z anatomii) miał miejsce. I część osób niestety już się z nami pożegnała. Niektórzy wręcz na własne życzenie - nie ma to jak składać podanie o dwa warunki, wiedząc że można mieć tylko jeden, a dwa automatycznie piszą na czole "OUT".

Tak właśnie ostatnimi czasy na UM w Lublinie doszło do zmian. Teraz już nie ma przepychania, wpychania na siłę i innego puszczania studentów w stylu "oj, niech ma" czy "Jak uda Ci się dostać na medycynę to ją skończysz". Nie ma już miliona poprawek z anatomii czy innych przedmiotów, jak to (podobno) było kiedyś. I nie ma zmiłuj.

2 marca 2013

Dream On

Lubię próbować nowych rzeczy. Zawsze kombinowałem i kombinować będę :) Tak jak swego czasu zabrałem się za sen polifazowy i przesuwanie momentu wejścia w fazę REM, tak teraz zaczynam określać dokładny plan dnia (z godzinami przeznaczonymi na konkretną naukę) i zarazem zmieniać nawyki senne.

Polifazowe śnienie nie wypaliło - organizm strasznie się męczył. Potrzeba było na pewno dużo więcej czasu niż 2 tygodnie na przyzwyczajenie się do takiej "nienormalności". Później przyszedł czas na standardowy plan czyli sen zwykle od 2 czy 3 rano do średnio 9, z czego i tak wychodziło wstanie z wyrka dopiero po 10. A i tak później tylko wczorajsza twarz, zaspane oczy i martwy umysł.

Ostatnio jednak zmieniłem te zwyczaje na inne, które natychmiastowo zaczęły świetnie działać. Wstaję teraz między 7 a 8, zasypiam maksymalnie o 1. Śpię tyle samo, a wysypiam się o wiele lepiej. Do tego dorzuciłem nieco ćwiczeń fizycznych w stylu porannej rozgrzewki i krótkich serii w ciągu dnia (typu brzuski, pompki i pistolety po kilkadziesiąt powtórzeń w jednej serii). Widać różnicę zarówno w orzeźwieniu i samopoczuciu jak i w koncentracji czy zapamiętywaniu.

W planach pobudka o 6 codziennie i w kimono 15 minut przed północą. Czemu tyle? Z moich badań laboratoryjnych w warunkach domowych wynikło, że najlepiej wysypiam się śpiąc 6h i 10min. Jeśli okaże się to za mało dla organizmu w dłuższym okresie typu tydzień czy miesiąc, zmienię to na 7h i 40min. Wszystko zgodnie z rytmem snu i fazami snu głębokiego przeplatanego fazami REM.